Plażowy poradnik – mięsko i tylko mięsko, czyli słów kilka o plażowym anty-wegetarianizmie.

Jeżeli zapytacie mnie, co w wędkarstwie plażowym decyduje o sukcesie, odpowiem bez wahania: jakość, rodzaj oraz sposób prezentacji przynęty. Pamiętajcie, że najlepszy nawet sprzęt, nie zastąpi Wam odpowiedniej jakości tego, co założycie na haczyki. W związku z tym, że w trakcie sezonu wędkarskiego nie zawsze dysponujemy świeżymi przynętami, musimy pamiętać o tym, aby morską stołówkę przygotować zawczasu. Tu nie ma miejsca na kuchnię wegetariańską, bo wszędzie króluje mięcho! O tym jak przygotować się do tematu logistycznie i praktycznie, opowiem w dzisiejszym odcinku.

Szkoła życia

Na początek historia, która całkowicie zmieniła moje podejście do tematu bałtyckiej stołówki. Niby proste i oczywiste, ale….  Był maj. Stałem ze spinningiem po pas w „solance”, polując na belony. Za którymś z kolei rzutem, wyłowiłem pięknego dorodnego i dużego dobijaka. Nadział się biedaczek na kotwiczkę, więc bez wahania skróciłem jego cierpienia. Zapakowałem go do kieszeni spodniobutów i po powrocie do domu, znalazł się w lodówce. Pomyślałem, że może się przyda? Minęło kilka dni. Pojawiam się nad wodą ponownie, żeby zapolować na belonę. Tym razem z wędkami plażowymi, bo ryby od kilku dni stoją poza zasięgiem rzutu spinningiem. Mija godzina, dwie i nic się nie dzieje. Zmieniam przynęty jak rękawiczki, ale bez efektu. W pewnym momencie doznałem olśnienia, bo w pudełku zabrałem przecież ze sobą owego dobijaka, którego nie zamroziłem, a po prostu przetrzymałem w lodówce! Odciąłem kawałek rybki. Owinąłem nitką i założyłem na hak. Rzut. Nie minęło 5 minut. Pierwsze branie. Potem były następne i następne. Efekt był taki, że marnej jakości mrożonkami podzieliłem się z bałtyckim ptactwem, a ja od tego czasu, całkowicie zmieniłem taktykę pozyskiwania i przechowywania przynęt.

Świeża za czy mrożona?

Sprawą oczywistą jest to, że zastosowanie świeżej, bałtyckiej przynęty jest ideałem. Myślę tu głównie o śledziach, tubisach, dobijakach, szprotach czy nawet samej belonie. W związku z tym, iż świeże mięsko nie zawsze jest osiągalne przez cały sezon, pojawia się potrzeba przygotowania mrożonek. Wyjątkiem są oczywiście dendrobeny, rosówki czy białe robaki, które z powodzeniem możecie stosować i są właściwie osiągalne, przez okrągły rok.

Tubisy oraz dobijaki pozyskacie głównie – choć nie tylko – późną jesienią, brodząc z podbierakiem z drobniutką siatką przy brzegu. Możecie też spróbować łowić je wczesną wiosną, a nawet w środku lata, w szczególności, gdy woda w lato w szybki sposób się ochładza do temp. ok 8-10*C. Jedna z moich ciekawszych przygód, w jaki sposób zaopatrzyłem się w przynęty, wydarzyła się w zeszłym roku. Wybrałem się na plażę z wędkami na początku września. Temperatura powietrza miała około 28*C. Woda była lodowata, bo w ciągu jednej doby temperatura spadła z 18*C do około 9-10*C. Pod brzegiem wręcz gotowało się od tubisów i dobijaków. Dzieci wraz z rodzicami biegali z siatkami „na motyle” przy brzegu i mieli ogromną frajdę, łowiąc ich spore ilości. W ten sposób – całkowicie nieoczekiwanie – zapełniłem sobie zamrażarkę. Po powrocie do domu, zrobiłem paczuszki i jestem przygotowany do łowienia.

Świeże śledzie, złowicie w kwietniu, maju lub zakupicie od rybaków przez okrągły rok (może z wyjątkiem gorącego lata). Filet z belony, najłatwiej zdobyć w maju.  Ze świeżym szprotem jest trochę trudniej, ale w mrożone szproty –  dobrej jakości-  zaopatrzycie bez problemu, od maja do września.

Generalną zasadą przygotowania mrożonek jest to, że mięso po rozmrożeniu musi być niemal tak świeże, jak przed jego zamrożeniem. Aby osiągnąć ten cel, świeża przynęta musi być odpowiednio przygotowana do mrożenia, a potem przechowywana w odpowiednich warunkach i stosunkowo niskiej temperaturze. Najlepiej poniżej minus 20-25*C.

Zapytacie się pewnie, jak to zrobić? Przecież – na pierwszy rzut oka – nie ma żadnej filozofii w prostym wrzuceniu przynęty do zamrażarki? Nic bardziej mylnego. Jeżeli nie zrobicie tego tak, jak opisałem poniżej, z biegiem czasu, mięsko rybie szybko zjełczeje, utleni się, zżółknie, a przede wszystkim zacznie wysychać. Na koniec, zacznie podśmierdywać.

Moja metoda

Moja metoda przygotowania jest prosta, ale wymaga drobnego nakładu kosztów oraz czasu. Ten realny koszt, to najtańsza zgrzewarka próżniowa i przeznaczone do tego celu, torebki do zgrzewania. Koszt zgrzewarki z torebkami, to około 150 złotych. Zakładam bowiem, że każdy dysponuje dobrą lodówką ze strefą mrożenia (lub zamrażarką). Podstawową zasadą jest to, że nie mrozimy wszystkiego w całości np. dwa kilogramy śledzia, a potem w trakcie sezonu rozmrażamy wszystko, lub część za każdym razem, chcąc pozyskać ilość potrzebną do łowienia. Każdorazowo przygotowujemy pakunki, które dostosowujemy do naszych potrzeb. Zazwyczaj przygotowuję paczuszki, które swoją zawartością, starczają mi z reguły na kilka godzin łowienia, każda z odrębnym rodzajem przynęty. Ciężko jest bowiem zrobić paczuszki ze wszystkim naraz, z uwagi na dostępność poszczególnych przynęt w ciągu roku.

Jeden pakunek na jedno łowienie, który zabieram ze sobą na plażę, zawiera osobno torebki zawierające: kilka śledzi, kilka lub kilkanaście tubisów, filet lub część korpusu belony oraz kilka lub kilkanaście szprotek. Przed wyjściem nad wodę otwieram zamrażarkę i wiem co, gdzie oraz w jakiej ilości mam. A także co i w jakiej ilości zabrać nad wodę, bowiem każdą paczuszkę staram się opisywać markerem z datą mrożenia przynęty.

Mrożenie w torebkach do zgrzewania, z których wcześniej usuwamy większość powietrza, daje jedyną gwarancję na w miarę długi okres przechowanie przynęt.

Skądinąd wiem, że część z Was stosuje torebki strunowe lub zwyczajne sklepowe „zrywki” do mrożenia. Sprawdza się to tylko na krótką metę, bowiem nawet w środku takich torebek, w niskiej temperaturze przy dostępie tlenu, zachodzą nieodwracalne procesy zmiany tekstury przynęt. Mrożenie próżniowe, pozwala na zdecydowanie dłuższe przechowania przynęt i spowolnienie procesów zmiany tekstury oraz wysychania przynęty.

Odpowiednia prezentacja

Skoro nasza morska stołówka jest już przygotowana, warto wspomnieć o odpowiedniej prezentacji przynęty. Jest to tak samo istotne, jak jej jakość. Wielokrotnie przekonałem się, że jej niefachowe a zwłaszcza niechlujne i mało estetyczne przygotowanie, jest powodem niepowodzeń. To trochę tak jak ze zrobieniem ładnej i świeżej kanapki, na którą każdy z nas się połakomi.  Na tą brzydką, nieświeżą z obeschłą kiełbaską i przywiędłą sałatą – niekoniecznie. Gdy filety są zbyt duże, nieodpowiednio dopracowane, poszarpane – z trudem znajdą bałtyckiego amatora. W związku z tym, namawiam każdego z Was, do zaopatrzenia się w zestaw nici elastycznych, które przy odrobinie wprawy, pozwala zrobić z każdego kawałka mięska, istne cudo anty-wegetarianizmu. Dzięki zastosowaniu nici o różnej elastyczności, przynęty możemy uformować w odpowiadający nam sposób.

Szwedzki stół

Rodzaj przynęt powszechnie stosowanych w naszych bałtyckich warunkach, dostosowujemy oczywiście do gatunku poławianych ryb. Niemniej doświadczenie pokazuje, że różne wariacje smakowe, są jak najbardziej wskazane. Nie trzymajcie się zawsze i wszędzie schematu jednej przynęty i nie bójcie się stosować przysłowiowych „kanapek”, bowiem sprawdzają się bardzo dobrze. W przypadku stosowania zestawów z dwoma lub trzema trokami bocznymi – w połowie fląder – na początek zastosujcie różne mięsko, na różne haki. Wbrew panującej opinii – flądra jest dosyć wybrednym smakoszem – i nie tak łatwo utrafić w jej wysublimowane gusta. Więc lepiej podać coś zróżnicowanego, co podpowie nam, jaka przynęta w danym dniu, może okazać się kluczem do sukcesu.

Oczywiście przedstawione rodzaje przynęt to nie jedyne, którymi można skusić nasze bałtyckie ryby, ale o morskiej kuchni egzotycznej i o bałtyckich „żyjątkach”, porozmawiamy przy następnej okazji. Zwłaszcza o ryzyku wprowadzania obcych gatunków i warunkach prawnych.

Zestaw nici elastycznych ze specjalnym „urządzonkiem” jest nieodzowny na bałtyckiej plaży. Pozwala na bezawaryjne wyciąganie nitki – której koniec zawsze zostaje na zewnątrz – nawet wtedy, gdy warunki wietrzne są niesprzyjające, a ręce wychłodzone. Dodatkowo w zależności od potrzeb – dosłownie w moment zdejmujemy wieczko – i podmieniamy szpulkę na nić, o wymaganej grubości i stopniu elastyczności.

Największym „zabójcą” rybiego mięsa, jest dostęp powietrza i nieodpowiednia temperatura mrożenia. Z biegiem czasu traci ono wilgotność, wysycha oraz zaczyna jełczeć. Dodatkowo traci swoją sprężystość oraz właściwości „smakowe”, przez co po rozmrożeniu, jest zdecydowanie mniej atrakcyjne dla ryb. Przechowywanie mrożonek w “zrywkach” lub zwykłej foli kończy się na dłuższą metę tak samo – spójrzcie na zdjęcie na dole po prawej stronie . Czy ktoś ma ochotę na taką smażoną rybkę? To jest typowy przykład na to, jak nie należy przygotowywać i przechowywać przynęt.

 Świeże przynęty wystarczy umieścić w torebce, włączyć zgrzewarkę próżniową, wyciągnąć pożądaną ilość powietrza i już! Po takim zabiegu pakunki umieszczamy w temperaturze nie mniejszej niż minus 20*C. Tak zamrożony materiał przechowuję maksymalnie rok, bo w cyklu rocznym zastępuję go na bieżąco, nowymi mrożonkami. Co wyjątkowo ważne – każdą torebkę dokładnie opiszcie z datą oraz zawartością za pomocą zwykłego markera.

Zarówno zamrożone jak i świeże przynęty, zawsze zabieram nad wodę w „plażowej lodówce”, do której wrzucam wkłady chłodzące, aby cały czas utrzymać niską temperaturę.

A teraz kilka słów o rodzajach stosowanych przynęt. Oczywiście nie wszystkich, ale tych najczęściej stosowanych na bałtyckiej plaży.

Śledź jest dobry na wszystko. Nie pogardzi nią zarówno flądra, turbot, belona, dorsz (pamiętajcie o obecnym zakazie połowu), a także bałtycka troć. Jest przynętą numer jeden na bałtyckiej plaży, z uwagi na jego powszechną dostępność. Z reguły tuszkę kroję ostrymi nożyczkami (a nie nożem!), na podłużne 3-5 cm paski, o grubości ok.1cm i przewlekam kilka razy przez haczyk. W związku z tym, iż śledź to z reguły dosyć miękka przynęta – aby uchronić go przed spadaniem w czasie rzutu – owijam go obowiązkowo nitką elastyczną. Znaną metodą poprawy tekstury śledzi, które „pójdą” później na haczyk, jest ich moczenie….w soli. Sól wyciąga z ryby wodę, tuszka robi się zdecydowanie bardziej twarda i nie spada tak łatwo z haczyka.

Tubis i dobijak – to wyjatkowo skuteczne przynęty w połowie fląder, turbotów, dorsza (zakaz połowu), troci oraz belony. Bardzo duże dobijaki i tubisy filetuję, stosuję mniejsze połówki lub mniejsze kawałki. Najczęściej staram się zakładać całe rybki dopasowując ich wielkość, do poławianego gatunku. Po założeniu, zalecam dodatkowe mocowanie z użyciem nici elastycznych. Zapobiegnie to zerwaniu się przynęt, przy energicznym zarzucie oraz pozwoli na odpowiednie uformowanie przynęty. Z reguły staram sie przewlec całe rybki przez haczyk i nawlec na żyłkę, po czym owijam cały pakiet nitką elastyczną na całym przebiegu. Należy to robić dokładnie, bo jeden błąd i rybka przy rzucie zniknie z haczyka.

Filety z belony to wyjątkowo skuteczna przynęta w połowie większości bałtyckich gatunków. Najlepsze wyniki osiągam w połowie płastug, które w niektórych porach roku przedkładają belonę, ponad wszystkie inne smakołyki. Filety z belony, to także wyśmienita przynęta…na samą belonę. Zarówno świeże jak i rozmrożone filety są dosyć wdzięcznym materiałem – są sprężyste i mają twardą skórę, przez co bardzo dobrze trzymają się na haczykach. W połowie fląder, stosuję paski o długości 3-4cm i szerokości maksymalnie 1cm. W większości przypadków filety nie potrzebują „nitkowania”. Jednak ja z reguły stosuję nitkę, aby przynętą osiągnęła pożądany przeze mnie kształt. Zwłaszcza, gdy ma się zmieścić w wąski pyszczek „bałtyckiego bociana”.

Szprot jest wyśmienitą przynętą na bałtyckiego dorsza, troć, turbota oraz flądrę. Jest jednak wyjątkowo „niewdzięczny” w obróbce i trzeba mieć dużą wprawę, żeby poradzić sobie z odpowiednim przygotowaniem i założeniem tej przynęty na haczyk. Jest wyjątkowo miękki – zarówno świeży jak i rozmrożony – i bezwzględnie wymaga zastosowania nitki elastycznej tak, aby uformować przynętę i przymocować ją gęstym oplotem do haczyka i do żyłki troka bocznego, tak jak na zdjęciu poniżej. Z reguły stosuję całe szproty, bo w trakcie przygotowania, a także po zarzucie szybko tracą swoją objętość i strukturę.

Czerwone robaki są przynętą numer jeden w połowie bałtyckiego białorybu – leszczy oraz płoci. Dobrze sprawdzają się także w połowie bałtyckich okoni, węgorzy (obecnie całkowity zakaz połowu), a także płastug. Z czystej wygody i sklepowej dostępności, bałtyccy łowcy stosują hodowlane dendrobeny, o rozmiarze 3 i 4. Nie ukrywam, że jestem zwolennikiem własnych „kompościaków”, które mają nieocenione walory smakowe (oczywiście dla ryb).  Przekonałem się o tym wielokrotnie w połowie bałtyckich leszczy. Niemniej w trakcie sezonu także wspomagam się kupnymi dendrobenami, ale tylko ze sprawdzonych źródeł. Na haczyki nadziewam reguły większy pęczek – bo zazwyczaj w czasie rzutu coś się urwie lub spadnie.  Znam wędkarzy, którzy stosują taśmę PVA, owijając pakiety robaków przed zarzutem, ale ja osobiście nie praktykuję tej metody. Zamiast tego zazwyczaj stosuję białe robaki (które notabene, są też bardzo dobrą przynętą, w połowie biłaorybu i nie tylko) , nadziewane na grot haczyka, które pełnią funkcję naturalnego stopera, wzbogacając smakowo pęczek „czerwońców”. Jeżeli chcecie zwiększyć jędrność czerwonych robaków przed ich założeniem na haczyk, koniecznie wrzućcie je na chwilę do pojemniczka z chłodną, morską wodą. Zmniejszycie ryzyko, że spadną z haczyka podczas zarzutu.

Rosówka jest niedocenianą przez plażowych wędkarzy, ale wyjątkowo skuteczną przynętą w połowie leszczy, okoni oraz węgorzy (przypominam o obecnym całkowicie zakazu połowu). W połowie leszczy i okoni, stosuję kawałki nadziane kilkakrotnie na haczyk. W przypadku węgorzy – kiedy jeszcze można je było poławiać – używałem z dobrym skutkiem całych, dużych rosówek, które nadziewałem na haczyki przy użyciu długich igieł i nawlekałem na żyłkę. Pamiętajcie o tym, że rosówki wymagają częstej podmiany na nowe!

Krewetki, które zakupicie świeże lub mrożone to częsta alternatywa gdy jedziecie na ryby i nie ma cie ze sobą nic. Po drodze w planach jedziecie do sklepu, kupić świeżego śledzia. A tu klops. W sklepie nie ma nic. Ale ciągle jest otwarta “biedronka”, w której dostaniecie zamrożone krewetki od ręki. To jest niewątpliwa zaleta. Drugą jest to, że rozmrażają sie one dosyć szyko. Są też dosyć wdzięczne w obróbce na haczykach, ale wymagają koniecznie zastosowania nici tak, aby nie spadały z haczyka podczas rzutów. Nie ukrywam, że świeża krewetka, ta z pancerzykiem, w niektorych okolicznościach to przynęta “killer”. Spróbujcie sami. Warto zainwestować w tą dosyć drogą przynętę, zwłaszcza w połowie bałtyckich płastug. Niemniej mrozóne, sprawdzają się także.

Przynęty na haczykach wymagają regularnej zmiany zgodnie z zasadą: jeden rzut jedna przynęta. Kilkugodzinne moczenie tego samego „robaka” w wodzie, jest najczęstszym błędem popełnianym przez początkujących wędkarzy.

Kilka słów o haczykach

Aby dobrze zaprezentować przynętę, koniecznym wydaje się zastosowanie odpowiedniego typu i rozmiaru haczyków do rodzaju stosowanego mięska. Używajcie haczyków przeznaczonych do połowu w „solance”. Najczęściej stosuję haczyki typu Aberdeen (z długim trzonkiem i z uszkiem) w rozmiarach od 6 do 2. W połowie białorybu stosuję rózne wariacje haczykowe, w zależności od tego co akurat mam.

Zasada stosowania haczyków jest prosta. Muszą być ostre i odpowiednio dowiązane. Znam także takich wędkarzy, którzy po wrzuceniu do wody jednego zestawu, nigdy go już nie wykorzystują ponownie z uwagi na to, że haczyki się już stępiły. Oczywiście nie namawiam do takiego radykalizmu, ale zalecam styl zdroworozsądkowy. Częstsza zmiana haczyków i zestawów, to mniejsza liczba splątań i większa ilość ryb na brzegu.

W zasadzie, to by było na tyle, tej krótkiej wariacji na temat przynęt i ich przygotowania.

Jak zwykle, gorąco pozdrawiam oraz zachęcam do lektury, także wcześniejszych części mojego poradnika.

Oczywiście zapraszam do wspólnych spotkań na plaży. Szczegółów szukajcie na naszej stronie oraz na profilu Szkoły na FB.

Do zobaczenia na plaży!

opr. Andrzej Jaw Esox

Proudly powered by WordPress

Majowy numer Wiadomości Wędkarskich

W majowym numerze WW Andrzej Jaworek odkrywa przed Wami tajemnice łowienia bałtyckich belon. Bogato ilustrowaną pierwszą część artykułu, znajdziecie na stronach 52-55 majowego magazynu Wiadomości Wędkarskie.

Dodatkowych materiałów, filmów, ciekawostek, szukajcie na naszych mediach społecznościowych i kanale YT klikająć poniższe ikony.

W maju jak w raju, czyli o tym jak upolować bałtyckiego bociana

Sezon belonowy rozkręca się na dobre i postanowiłem skreślić kilka zdań, aby podzielić się z Wami moimi doświadczeniami, z połowu tej wyjątkowo sportowej ryby. Materiał przygotowałem także z myślą o naszym II spotkaniu plażowym i naszych uczestnikach, bowiem spodziewam się, że dominującą rybą naszego spotkania, będzie właśnie belona.

Maj to moja ulubiona pora w bałtyckim kalendarzu, a belona zawsze przyprawia mnie o pozytywny dreszczyk emocji. Kwitnie rzepak, a to zawsze nierozłączny znak świadczący o tym, że belona jest już pod brzegiem, żeby odbyć swój doroczny taniec godowy.

Muszę się szczerze przyznać, że jeszcze do niedawna, maj kojarzył mi się głównie, z początkiem sezonu szczupakowego. Mieszkałem wtedy w Warszawie i czekałem na pierwsze sygnały nadchodzącej wiosny. To był sygnał, do rozpoczynającego się majowego sezonu szczupakowego, na który czekałem cały rok.

Jak to w życiu zwykle bywa, wszystko co dobre, jest dziełem przypadku. Dziełem przypadku, zamieszkałem nad morzem. Całkiem przypadkiem, zawitałem kiedyś w maju, nad brzeg Bałtyku. Upolowałem wtedy, swojego pierwszego „bociana morskiego” i wpadłem po uszy! Od czasu, kiedy złowiłem pierwszą belonę, szczupaki odeszły na plan dalszy. Wiadomo, ”stara miłość nie rdzewieje” i lubię „pomęczyć” zębate, ale widok majowego „dziobaka”,  zawsze przyprawia mnie, o szybsze bicie serca.

W związku z tym, iż z biegiem lat, moje łowienie belon ewoluowało – w inną niż spinningową stronę – chciałem się podzielić z Wami doświadczeniami, w mojej ulubionej metodzie połowu tej ryby, czyli morskiej gruntówce.

Zmieniający się klimat i ocieplenie Bałtyku spowodowały, że belony możemy łowić z powodzeniem od końca kwietnia do września. Przy sprzyjającej pogodzie, zdarza mi się je łowić, nawet na początku października.

Im bardziej zagłębiałem się w tajniki łowienia belon na spinning, tym bardziej „bolały” mnie wszelkie ograniczenia „pogodowe” tej metody. Metoda gruntowa nie ma w zasadzie żadnych ograniczeń, a widok brań belony, na szczytówkach wędek plażowych, jest spektakularny. Zaś hol belony jest pełen ucieczek, zwrotów akcji, odjazdów, śrub, wyskoków nad wodę. Belona, swoją budową jest stworzona, do wyjątkowo szybkiego pływania, walki. Nie odpuszcza do ostatniej chwili.

Z końcem kwietnia i początkiem maja, belony przypływają w okolice brzegu, żeby odbyć swój doroczny taniec godowy. W szukaniu najlepszej miejscówki, pomoże nam obserwacja wody i widok spławiających się ryb. Strefy dna z dużą połacią roślin i glonów, będą najlepszymi miejscówkami.

Z reguły, najlepsze wyniki połowu osiągniemy rano i wieczorem przy słonecznej pogodzie. Zachmurzenie, a zwłaszcza mgła, powoduje z zasady, odsuwanie się żerujących ryb w ciągu dnia od brzegu. Choć nie zdarza się to zawsze i wszędzie. Co ciekawe, belony wcale nie boją się falowania, pod warunkiem, że w strefie przybrzeżnej nie tworzy się tzw. „betoniarka” z ogromną ilością unoszącego się piachu. Przy ładnej pogodzie, w szczególności rano i wieczorem szukajmy ryb blisko brzegu. Niemal „pod nogami”.

W kwestii niezbędnego wyposażenia, nie wykraczamy poza typowe minimum. Obowiązkowy zestaw, obejmuje zwykłe podpórki pod wędki, albo stojak plażowy lub też sztyce.

Przy ładnej pogodzie i nikłym falowaniu, można się pokusić o stosowanie zwykłych feederów lub wędzisk karpiowych. Kołowrotki dopasujcie w tym przypadku, do typu używanej przez Was wędki. Nie muszą być to kołowrotki, czysto dedykowane do łowienia z plaży.

Z kilku – głównie praktycznych powodów – używam wędzisk typowo plażowych (o długości co najmniej 4.10m i ciężarze wyrzutowym ponad 120g), które dają sporą wszechstronność, w świetle zmieniającej się pogody i silnego falowania, a także konieczności dalszego zarzucenia przynęty.

Grubość żyłki dopasowuję zawsze do panujących warunków. Przy ładnej pogodzie i stosunkowo daleko żerujących rybach stosuję żyłkę 0.18mm. Przy cięższych warunkach, idę w grubość (max.0.25mm), ale tu trzeba wykazać się wyczuciem. Zbyt gruba żyłka przy silnym uciągu i falowaniu, może spowodować zbyt silne znoszenie zestawu.

Stosuję też plecionki, których grubość nie przekracza 0.13 mm. Belona lubi ruch przynęty, ale ruch kontrolowany. Do końca linki głównej, każdorazowo dowiązuję koniczny przypon strzałowy, dopasowany swoją początkową średnicą do średnicy głównej (od 0.18-0.25mm do 0.50-0.60mm w swojej najgrubszej części). W przypadku połowu feederem lub karpiówką, możecie nie montować przyponu strzałowego, jeżeli będziecie łowić blisko, z zastosowaniem lekkich ciężarków.

Do połowu, wykorzystuję kilka typów klasycznych zestawów.  Zazwyczaj z jednym trokiem bocznym (zakończonym jednym haczykiem) , choć muszę przyznać, że maj to także wyjątkowo dobry czas na połów płastug, w którym –  zgodnie z przepisami – możemy wykorzystywać zestawy dwuhaczykowe (z dwoma trokami bocznymi). Nasze polskie przepisy odstają wyjątkowo od przepisów europejskich i światowych i wymagają dogłębnych zmian, bowiem całkowicie niezrozumiałe jest stosowanie zestawów z dwoma trokami bocznymi tylko w połowie płastug. Belona jest bardzo częstym przyłowem – także w połowie płastug –   w połowie których stosujemy zestawy z dwoma trokami bocznymi. Zgodnie z przepisami belonę złowioną na zestaw dwuhaczkowy, jesteście zobowiązani wypuścić. Z drugiej strony wszyscy wiedzą, że nie jest takim prostym wypuszczenie do wody belony w dobrej kondycji w przypadku, gdy głęboko połknęła przynętę. W takim przypadku zalecam nie męczenie ryby i gdy nie możecie uwolnić ryby z haczyka „bezkolizyjnie” proponuję odcięcie żyłki i natychmiastowe wypuszczenie ryby.

W mojej ocenie nakaz stosowania zestawów z jednym trokiem bocznym (jednym haczykiem) w połowie wszystkich ryb z wyjątkiem płastug jest wyjątkowo niefortunny. Wyjątkowo ogranicza możliwości połowu w warunkach połowu czysto sportowego. Rozumiem przepisy, ale we wszystkim trzeba się kierować logiką zdrowym rozsądkiem.

O zestawach na belony, i ich budowie napiszę w odrębnym tekście. To co najważniejsze – to trok boczny w zestawach belonowych które stosuję ma długość od 70cm nawet do 300cm. Troki kończe haczykami typu Aberdeen w rozmiarze nr 6.

W budowie zestawów trzeba uwzględnić zastosowanie pływaków, bo belona lubi lekko unoszącą się przynętę. Stada belon, które bardzo aktywnie patrolują toń, biorą świetnie z okolic dna jak i z toni. Dysponując dwoma wędkami, zawsze stosuję dwa różne typy zestawów, dopasowane do charakterystyki dna oraz głębokości i umieszczam je w zupełnie dwóch rożnych miejscach.

Po kilku, owocnych sesjach połowowych, zmieniam zestawy na nowe. I nie jest to tylko kwestia tępych haczyków, ale także samych zestawów, które po kilku energicznych holach belon, tracą z reguły, większość swoich właściwości. Ulegają ponadnormatywnemu obciążeniu, skręceniu, zwichrowaniu. Kolejne połowy „sfatygowanymi” zestawami zawsze – wcześniej czy później – kończą się ich poplątaniem.

Nie zgodzę się do końca z teorią, że w przypadku połowu gruntowego – dla belony najważniejszy tylko i wyłącznie ruch. Nie neguję, że często obserwujemy brania przy podciąganiu, lub też sciąganiu przynęt, bo belona jest świetnym wzrokowcem. W związku musimy łowić bardzo aktywnie…. ale głównie w świetle umiejętności „czytania wody” i umieszczenia zestawu dokładnie tam, gdzie żerują belony. Ta umiejętność jest kluczem do sukcesu, bowiem nawet aktywne podciąganie zestawu, w strefie gdzie belon nie ma, nie przyniesie pożądanego efektu.

Jeżeli myślicie, że belona połakomi na tzw. byle co, to grubo się mylicie. Jakość przynęty ma kluczowe znaczenie. Przekonałem się o tym wielokrotnie, zamieniając „padlinę” na coś wyjątkowo świeżego. Brania pojawiały się natychmiast! Nie powiem, wprawiło mnie to kilkakrotnie w osłupienie, bo nie spodziewałem się, aż tak spektakularnego efektu. Od tej pory całkowicie zmieniłem strategię przygotowania, przechowywania, a także dbania o „kondycję” przynęt. W połowie belon wykorzystuję najczęściej kawałki lub fileciki z tubisów lub dobijaków, a także filety z innych ryb (w tym śledź, makrela, belona), które dodatkowo przytwierdzamy do haczyków przy użyciu elastycznej nitki.

Myślę, że my wędkarze, zbyt często o tym zapominamy o tym, że jakość przynęty jest kluczowa, skupiając się za bardzo nad „błyskiem” wędziska i kołowrotków i innych „bajerów”. Tracimy z oczu to, co jest tutaj najistotniejsze. W naszych działaniach, powinniśmy dużo uczyć się od ryb. Być szybcy jak belona. Przebiegli jak bałtycki leszcz oraz myślący i odchodzący od utartych schematów, jak morska troć?

Po zacięciu „bociana” koniecznie zachowajcie zimną krew. Nie panikujcie i nie siłujcie się. Pozwólcie rybie powalczyć i jak już znajdzie się blisko brzegu, lądujcie ją wyślizgiem na bałtyckim piasku. Żadnych podbieraków! Dajemy rybie szansę do samego końca. Przy silniejszym falowaniu, postarajcie się zgrać „wyślizg” z nadchodzącymi falami. Bocian będzie pięknie i „bezboleśnie” surfował na szczycie fal , a woda wykona za nas większość pracy.

Mam szczerą nadzieję, że po przeczytaniu moich wskazówek, chociaż trochę uda się Was „zarazić bocianim wirusem”. Jeżeli nie w maju, to przyjeżdżając na urlop w sezonie wakacyjnym, koniecznie zabierajcie ze sobą wędki. Jakie by nie były.

A tych wszystkich, którzy chcieli by zobaczyć jak łowi się belony w praktyce, jak wygląda belonowy zestaw, jak założyć prawidłowo przynętę, zapraszam w najbliższą sobotę tj.22 maja br. na II spotkanie na bałtyckiej plaży. Zapisy już zakończone, ale będziecie mogli na miejscu podpatrzeć najlepszych wędkarzy plażowych w Polsce,w tym członków Kadry Sportowej PZW w wędkarstwie brzegowo-plażowym. Szczegółów szukajcie na FB Kadry i szkoły i na naszej stronie www.

https://www.facebook.com/profile.php?id=100063623945683

https://www.facebook.com/search/top?q=polska%20szko%C5%82a%20surfcastingu

Z pozdrowieniami Trener Kadry

Opr. Andrzej Jaw Esox